piątek, 22 listopada 2013

Prolog

Notka od autora:
          Jako, że o przeszłości naszych głównych bohaterek nie jest wiele powiedziane, postanowiłam, że tę część napiszę właśnie o tym. Znajdą się w niej wydarzenia z przed pięciu lat, czyli m. in. czas, w którym nasze dziewczyny się poznały. Wiem, że to odbiega od aktualnych wydarzeń, ale po pierwsze: nie miałam pomysłu na tę część. Po drugie: chciałam spisać ich przeszłość, póki mam ją w głowie, ale jest jej dość sporo, więc może się zdążyć, że będzie za dużo akcji. Postaram się jednak tego uniknąć. Po tej części wszystko wróci "do normy". Miłego czytania~! <3



Pięć lat wcześniej, 29 kwietnia.
          Ana siedząc, jak wówczas większość czternastolatek, przy komputerze, grając w jak twierdziła "głupią gierkę dla dzieci", nie sądziła, że pozna dziewczynę, z którą trzy lata później zamieszka.
          Napisała do niej dziewczyna o nicku "Chacky", pomyślała, że pewnie będzie jak zawsze, bo Ana twierdziła, że ma trudny charakter i dlatego nie ma przyjaciół. Miała niską samoocenę i nie sądziła, że nikt nie chcę z nią rozmawiać głównie dlatego, iż jest bardzo nieśmiała i sama nie zaczyna rozmowy. Chacky jednak okazała się być inna. Co prawda musiała napisać pierwsza, ale dziewczyny zaczęły dobrze się dogadywać. Po dwóch miesiącach pisania ze sobą Ana postanowiła zapytać Chacky, gdzie mieszka. Dziewczyna odpowiedziała, że w Toruniu. Ucieszyło to drugą, gdyż czuła, że mogą się chociaż zakumplować, tym bardziej, że mieszkała niedaleko. Miała jednak na uwadze to, że Chacky wcale nie musi być tą osobą, za którą się podaje i nie chciała jeszcze się spotykać.
          Margaret z kolei była trochę buntowaną nastolatką z patologicznej rodziny, która swoje smutki topiła w książkach, sztuce lub internecie. Dziewczyna chciała zostać tatuażystką, ale jak sama twierdziła "to mało możliwe, żeby taki nieudacznik został tym, kim chce". Zawsze powtarzała sobie takie słowa, szczególnie gdy w jej domu sytuacja stawała się gorsza. Pewnego, smętnego, źle zapowiadającego się dnia zobaczyła na forum dziewczynę. Stwierdziła że mogłyby się dogadać, więc postanowiła napisać. Znajomość rozwijała się. Ana i Margaret, wówczas jeszcze zwyczajnie Ania i Gosia, powoli zaczęły się zaprzyjaźniać.
          Minął kolejny miesiąc, a dziewczyny już pewne, że są tymi, za które się podają, postanowiły się spotkać. Starsza zaproponowała, żeby pojechały do miasta między Toruniem, a miejscowością Any. Postanowiły, że przyjadą w to miejsce w weekend.
Tego dnia Margaret miała wybitne problemy w domu. Dostała od ojca w twarz, a od matki ponownie usłyszała, że jest bezużyteczną kurwą. Postanowiła jechać na spotkanie z Aną i uciec, przy okazji. Włożyła kilka swoich rzeczy, dyskretnie, do plecaka i poszła na pociąg. Jechała na gapę, w dokładnie wybranej, pociągowej toalecie, czyli jak zwykle. W godzinę dojechała na miejsce, jednak trochę się spóźniła. Wysiadła, cudem unikając konduktora i wyszła przed stację, idąc w miejsce, gdzie miała się spotkać z przyszłą przyjaciółką.
          Ana martwiła się trochę o to, że Ret nie przyjdzie, gdyż się spóźniała. Postanowiła jednak poczekać. Mag przyszła, uśmiechnęła się i podeszła do Any.
-Wybacz, że tak późno. Mówiłam ci jacy są moi starzy.- powiedziała. An zrozumiała, sama w domu nie miała lekko. Młodsza spytała, dlaczego Magie chciała się spotkać akurat w tym mieście.
-Obie mamy tu tą samą drogę, a poza tym to jedyna miejscowość w okolicy, jaką znam chociaż trochę.-odpowiedziała i machnęła czarnymi włosami.
-Po co ci plecak?-spytała Ana. Była ciekawa po co jej to, skoro chyba nie miały zamiaru niczego kupować, a wątpiła, że Ret zawsze tak chodziła.
-Mam dość swojej chaty, zwiewam na trochę.-odparła. Młodsza była zdziwiona, ale nie przyjęła tego źle. W końcu wiedziała, jaka jest rodzina jej koleżanki.
          Dziewczyny spędziły cały dzień razem, przy okazji poznając się bliżej. Pod wieczór Margaret odprowadziła Anę na peron, a potem poszła na miasto. Nie wiedziała gdzie przenocuje, ale nie uważała tego za problem.
-No, Gośka czeka cię kolejna nocka na ławce, w towarzystwie jakże miłych ćpunów i żuli.-powiedziała cicho do siebie i zaśmiała się pod nosem.
          Ret nie było przez prawie miesiąc. W tym czasie starała się kontaktować z Aną, żeby się nie martwiła. Postanowiła wrócić, właściwie nie wiedziała po co. Jak się spodziewała, przez dwa dni miała w domu względny spokój, ale potem wszystko wróciło "do normy". Jednak norma w domu Margaret nie wyglądała tak jak w innych domach - było to głównie poniżanie, bicie i traktowanie dziewczyny jako służącą. Nie była jedynaczką, ale była najmłodsza, całe jej rodzeństwo dawno wyprowadziło się z domu. Ret musiała znaleźć sobie kogoś, kto był by kimś jej bardzo bliskim. Tą osobą okazała się Ana. Ona jednak miała dużo lżej niż jej przyjaciółka, mimo, że matka kilka razy wyrzuciła ją z domu. Tak jak Margaret, Ana była w domu poniżana i czasami nawet bita, ale nie było to aż tak nasilone.
          Po kilku następnych spotkaniach w najróżniejszych miasteczkach, dziewczyny postanowiły jechać do miejscowości, w której mieszkała Ana. Całodzienne spotkanie skończyło się na tym, że dziewczyny postanowiły założyć zespół. Umówiły się, że Ana będzie gitarzystką i załatwi perkusistę i klawiszowca, Mag na wokalu, dobierze im basistę i menadżera. Po tygodniu wszystko było już załatwione i zespół umówił się na pierwszą próbę. Nazwali się Soul's Choir, tworzyli dokładnie post hardcore. Podczas pierwszego spotkania skomponowali pierwszą piosenkę pt. "Saviour". Uznali, że menadżer jeszcze im nie potrzebny, więc ich działalność przez następne dwa miesiące ograniczała się do komponowania w garażu bądź piwnicy domu, któregoś z członków.  Dopiero jednak kształtowali swój prawdziwy styl.
         Margaret siedziała przed komputerem w swoim ciasnym pokoju. Pisała z Aną i jeszcze jakąś inną dziewczyną poznaną w internecie. Ta pokazała jej pewną piosenkę, która bardzo wpadła Margaret w ucho. Było to dokładnie "Breathe" G-dragon'a. Ta piosenka spowodowała, że Ret zaczęła słuchać tego rodzaju muzyki i pokazała go Anie. Tej także się spodobało, chociaż było ciężej niż z Mag. Wyjątkowo spodobały im się zespoły Block B i B.A.P.
-Nauczę się rapować.- stwierdziła rozmawiając z Aną przez telefon.
-W Zico się bawisz? Ty się koreańskiego ucz, a nie.-rzuciła przyjaciółka śmiejąc się.
-A żebyś wiedziała! Poza tym umiem więcej niż ty.-odpowiedziała. Miała zamiar wprowadzić to do muzyki ich zespołu czy reszta tego chce czy nie.
-Jak tam chcesz, ja nie wnikam.-dodała Ana. Margaret usłyszała, że jej rodzice wracają.
-Anka, ja muszę kończyć, starzy przyjechali. Trzymaj się, pa.-pożegnała się i rozłączyła. Westchnęła głośno i otworzyła rodzicom drzwi. Jak zawsze jej się dostało, ale była do tego przyzwyczajona. Całą noc nie spała, uczyła się rapować. Do rana było, jak twierdziła całkiem nieźle, jednak nadal za mało. Trenowała cały następny dzień i kilka kolejnych w szkole. Na próbie ich zespołu Margaret przedstawiła reszcie jej pomysł. Chciała dołączyć rap do ich piosenek. Wszyscy się zgodzili. Całe spotkanie przebiegło na planowaniu. Postanowili skomponować jeszcze około trzech piosenek i załatwić menadżera. Rozeszli się do siebie. Ret pojechała z Aną i odprowadziła ją.
          Było już ciemno, gdy wróciła do swojego miasta. Postanowiła, że przejdzie się, zanim pójdzie do domu. Szybko znalazła się w parku. Chodziła po węższych, mniej oświetlonych uliczkach. Szczególnie lubiła jedno miejsce - była to stara ławka, pod dębem. Nieoświetlona, oddalona od głównej ścieżki o kilka metrów, wokół niej rosły krzaki. Dziewczyna usiadła na niej i spojrzała w widoczne przez liście niebo. Zamknęła oczy i zaczęła coś rapować pod nosem.  Nagle poczuła, że ktoś pociągnął ją i przygwoździł do ziemi. Odruchowo podkurczyła nogi i zaczęła się wyrywać. Została jednak unieruchomiona.
-Nie szarp się, aniołku. Oboje wiemy, że tego chcesz. -usłyszała niski, męski głos. Przeraziła się i zaczęła wyrywać jeszcze bardziej. Poczuła zimną rękę pod swoją koszulką, która zerwała z niej stanik. W jej oczach pojawiły się łzy. Nadal walczyła, próbują obronić swoje dziewictwo, jednak gwałciciel był silniejszy. Zerwał z niej dżinsy i chwilę później Mag poczuła potworny ból w dolnej części ciała. Wrzasnęła na całe gardło i nadal się szarpała. Trwało to tak długo, aż opadała z sił, ale przypomniała sobie, że zawsze miała przy sobie coś ostrego. Sięgnęła do strzępków swoich spodni i dyskretnie wyjęła z nich mały nóż motylkowy. Ostatkami sił otworzyła broń i wbiła napastnikowi w gardło. Po jej obojczykach spłynęła krew, wyjęła ostrze i odsunęła się gwałtownie od mężczyzny. Podkuliła nogi pod brodę, położyła nóż obok siebie i zaczęła płakać. Trzęsła się, była przerażona i obolała. Nie mogła się ruszyć z miejsca, więc tak siedziała.
         Rano, kobieta idąca do pracy przez park, zobaczyła w oddali skuloną postać, podeszła bliżej. Zarysował jej się wyraźny obraz młodej, półnagiej dziewczyny, wyraźnie przerażonej. Podbiegła do niej. Margaret odwróciła gwałtownie wzrok. Uspokoiła się trochę, gdyż była to kobieta. Nieznajoma zdębiała na chwilę widząc zakrwawioną Ret i ciało mężczyzny leżące obok. Jednak domyśliła się, że najpewniej została zgwałcona. Kucnęła obok i dotknęła ramienia młodej.
-Już, kochana, jesteś bezpieczna. Będzie dobrze.-powiedziała ciepłym, troskliwym głosem. Wezwała policję, która przyjechała dość szybko. Młoda Margaret została zabrana do szpitala i dokładnie zbadana. Fizycznie była w nie najgorszym stanie, co innego jednak działo się w jej głowie. Była załamana. Kazała do szpitala nikogo nie wzywać. Tak też się stało, nikt nie przyjechał. Została uniewinniona od zarzutu zabójstwa i trafiła na pół roku do szpitala psychiatrycznego na leczenie, po tym, jak wycięła sobie na nadgarstku słowo ,,Maech' unbu" [hangeul: 매춘부], z koreańskiego ,,kurwa". Ana przez cały ten czas, w miarę możliwości, starała się z nią widywać, gdyż kilka dni przed trafieniem do szpitala Margaret dowiedziała się, że jest w ciąży. W świetle polskiego prawa mogła ją, bez żadnych konsekwencji, usunąć. To też zrobiła.
          Po wyjściu ze szpitala dziewczyna drastycznie się zmieniła, jednak Any to też dotyczyło. Była wiele twardsza i już nie tak łatwo było ją złamać, jak kiedyś. Ich zespół wyszedł na prostą, zaczęli nagrywać i grać koncerty. Jednak nie trwało to długo. Zespół po następnym półtora roku się rozpadł. W tym czasie Ret bardzo często przesadzała z alkoholem i imprezami, twierdziła, że skoro nic gorszego od gwałtu ją w życiu nie spotka, to może sobie pozwolić na wszystko. Ana coraz bardziej się o nią martwiła, do rozsądku przemówiła starszej dopiero druga ciąża. Zdawała sobie sprawę, że nie zdoła wychować dziecka, a nawet nie dotrwa do porod, tym bardziej, że jej domem był głównie dom Any. Ewentualnie nocowała u któregoś ze znajomych. Nie wracała już do domu, uciekła na dobre.
         Idąc wieczorem do Any, Margaret zobaczyła chłopaka przyjaciółki. Była z nim od jakiegoś czasu, jednak Ret wydawał się on podejrzany. Zobaczyła jak chłopak żegnał się z jakąś dziewczyną. Wysoka blondynka z pełną figurą, ich pożegnanie nie wyglądało chociaż w małym stopniu tak, jak zawsze powinno się to robić ze znajomymi. Domyśliła się, że to jego kochanka. Dotarła do domu przyjaciółki i od jej rodziców dowiedziała się, że jej przyjaciółka jest u swojego "chłopaka". Pobiegła tam zmartwiona o An. Drzwi były otwarte, weszła i udała się do pokoju, z którego ich słyszała. Zobaczyła schlaną za pięciu Anę i dobierającego się do niej, najwidoczniej w stu procentach trzeźwego, faceta. Wkurzona podeszła do nich, chwyciła go za włosy  i rzuciła na ziemię. Klęknęła mu na klatce piersiowej, złożyła pieszczochę na pięść i uniosła rękę.
-Ty pierdolony pedale, najpierw ją zdradzasz, a teraz jeszcze przelecieć po pijaku próbujesz?-powiedziała i przyłożyła kolesiowi zaciśniętą, uzbrojoną ręką, prosto w twarz. Dostał jeszcze kilka ciosów i Margaret, łamiąc mu rękę, wstała. Pociągnęła go za bluzkę i przygwoździła do ściany.
-Słuchaj, sukinsynu, jeszcze raz chociaż jej dotkniesz, to już nie będziesz miał czym poruchać, jasne?-powiedziała i rzuciła nim o ziemię. Pomogła Anie się pozbierać i zabrała ją z mieszkania. Nocowały u jednego z kumpli Mag, w zamkniętym pokoju. Rano starsza wyjaśniła An dlaczego tak boli ją łeb i co zaszło poprzedniego wieczoru. Młoda zdołała tylko podziękować przyjaciółce. Przez następne kilka tygodni Ana miała potworne problemy w domu.
 Ana i Margatret uciekły do Ameryki i przez następne trzy lata tam mieszkały. Ret w tym czasie została tatuażystką, Ana piercerką. Zmieniły także nazwiska. Nikt ich nie znalazł, więc w Polsce uznano je za martwe. Dziewczyny narobiły sobie wrogów i nawet Ana była "niezłym ziółkiem". Postanowiły przeprowadzić się do Seoulu. Po miesiącu były na miejscu i zaczęła się historia, która trwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz